czwartek, 15 września 2016

Dzieci Diuny, Frank Herbert

Lubię pisać o Diunie, bo daje mi to nie tyle okazję do przypomnienia sobie tej genialnej serii, ale też mogę sobie do woli pomstować na film Lyncha. Ja wiem, że nie winą Lyncha była tragedia ostatecznego efektu, ani nawet nie winą Stinga, który w filmie całkowicie rujnuje wyrazistą postać Feyd-Rautha, ani nawet uwielbiany przeze mnie na co dzień i w niemal każdej innej roli Kyle MacLachlan, którego Paul Atryda jest zdecydowanie zbyt szlachetnym młodzieńcem i patrząc na niego w filmie nijak nie idzie mi sobie wyobrazić, że jako Imperator rozpęta religijną wojnę, która pochłonie 90 miliardów ludzi w znanym Kosmosie. Nie pasuje mi również Max von Sydow jako Stilgar z jednego, prostego powodu: ma zbyt dobroduszną twarz jak na starego, cwanego planetologa, który w ostateczności... Ale nie uprzedzajmy faktów. Być może zabłąkają się tu dusze, które nie czytały Diuny.
Dzieci Diuny to moja ulubiona część. Idealnie łączy politykę i wartką akcję, zakańcza wątki zaczęte lub pozostawione w dwóch pierwszych tomach i niejako stanowi zakończenie historii o początkach panowania Atrydów na Arrakis. Kolejna część przenosi nas trzy tysiące lat wprzód, ale nie uprzedzajmy faktów.
Paul Atryda odszedł na pustynię, jego dwór rozpadł się, władzę przejęła jego siostra, Alia, Paskudztwo. Obdarzona nadnaturalnymi zdolnościami jest, podobnie jak jej brat, wszystkimi wcieleniami rodu Atrydów jednocześnie. A to oznacza, że jest też Harkonnenem, a podstępny baron Vladimir nawet po swej śmierci nie odpuści Atrydom. Dzieci Paula natomiast, bliźnięta Leto II i Ghanima również posiadają takie zdolności, ale unikają przyprawy aby nie rozbudzać w sobie przyszłowidzenia. Oczywiście, intryga się zagęszczą, gdy pojawia się ród Corrinów, starający się złamać monopol Atrydów na przyprawę poprzez próbę przenoszenia czerwi na inne planety, bo gdzie czerw tam przyprawa. Na to wszystko, z dalekiej pustyni, przybywa ślepy Fremen, który podaje się za proroka i wieszczy przyszłość rodu Atrydów.
Są zdrady, intrygi, mnóstwo śmierci i sporo tej cudnej i specyficznej filozofii Diuny. I, co najważniejsze, powieść ani na moment nie zwalnia tempa. Jest po prostu doskonała.