środa, 25 maja 2016

Ostatni statek z planety Ziemia; John Boyd

Zaskakująca lektura. Co by się stało, gdyby Romeo i Julia rozgrywał się w alternatywnej rzeczywistości, w której lasery i inne kosmiczne technologie wymyślono już za czasów Lincolna, a obecny świat (lata sześćdziesiąte w powieści) są epoką lotów kosmicznych, a samo społeczeństwo podzieliło się na kasty zgodnie z wykształceniem (matematyków, poetów, socjologów itp.). I, oczywiście, jedni z drugimi nie mogą się wiązać, kochać ani tym bardziej mieć dzieci. Oczywiście, główny bohater powieści, Haldan IV z matematyków zakochuje się w Helixie z poetów. Stajemy więc przed oczywistym dramatem, i tego można spodziewać od początku: główny bohater zostaje złapany i skazany w myśl panującego prawa na wygnanie na odległą, mroźną planetę przekornie nazwaną Piekło. Dodatkowo odkryto u niego syndrom Fairweather'a, który to był przywódcą stłumionej już rebelii przeciwko kastowemu społeczeństwu. Ale, ale, wypada jeszcze wspomnieć (i dla mnie jest to najbardziej fascynujący wątek), że społeczeństwo jest teokracją opartą na naukach Jezusa, politycznego agitatora, który zginął w wieku sześćdziesięciu lat podczas szturmu na Rzym. Zabito go strzałem z kuszy, więc kusza jest symbolem Jezusa. Wszelkie podobieństwa do krzyża są zamierzone. 
Przeciwko takiemu społeczeństwu nasz bohater będzie się buntował. 
Alternatywna historia przedstawiona w tej powieści dziś raczej nie miałaby większego sensu. Poza oczywistym nawiązaniem do Huxleya, książka raczej snuje rozważania natury religijnej i pyta o sens sztuki w skrajnie uporządkowanym świecie, ale i to nie jest jej główną osią. A główną osią jest... Jeśli mam wskazywać, to wskazałbym na prozaiczne "bądź sobą". W dużym uproszczeniu, zakończenie książki bowiem przynosi odpowiedź na inne, ważkie dla popkultury pytanie: kim, do cholery, był Żyd Wieczny Tułacz? Zastanawiacie się, co jedno z drugim ma wspólnego? Pozornie nic, i dlatego właśnie czytałem tę książkę z niekłamaną radością i zainteresowaniem: co chwila zaskakiwała mnie czymś nowym. Kolejna perełka, która nic a nic się nie zestarzała. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz