wtorek, 5 kwietnia 2016

Trudno być bogiem; Arkadij i Borys Strugaccy

Wszechświat to ponure miejsce. Zdobywa się go z trudem i mozołem i nie zawsze się to opłaca. Chodź sama ludzkość weszła w "wiek szczęśliwy" i pozbyła się głodu, wojen i dogmatów religijnych, reszta kosmosu zdaje się nie podzielać tego szczęścia. Więc ludzkość leci w kosmos krzewić idee humanizmu, a przynajmniej stara się to robić. Akcja Trudno być bogiem dzieje się na planecie zamieszkałej przez humanoidalne istoty będące na poziomie mniej więcej ziemskiego średniowiecza. Na tej planecie przebywa Don Rumata, czyli Anton, Rosyjski badacz, pełniący rolę obserwatora i dokumentalisty na owej zacofanej względem ludzkości planecie. I cóż my tu mamy? 
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta cała fantastyczna otoczka jest zbędna. I bez niej mamy dość ciekawą historię obcego przybysza, który podszywa się pod kogoś, kim nie jest, zakochuje się, ma wrogów i przyjaciół i stara się odnaleźć w chaosie obcości kawałek swojej przestrzeni. Plany krzyżuje mu religijny przewrót, w którym może stracić nie tylko życie, ale - przede wszystkim - ukochaną kobietę. Prosta historia, która sama w sobie jest opowieściowym samograjem. Ale dzięki geniuszowi Strugackich ta prosta historia przeinacza się w ponurą i okrutną opowieść o człowieczeństwie, władzy i religii. O miłości i poszukiwaniu szczęścia i przyjaźni w obcym świecie, a raczej o tym, ile właściwie te uczucia znaczą, gdy nie jest się tym, za kogo cię uważają. Prawdziwość wobec nieprawdziwego. Don Rumata czyli Anton miota się między powinnością naukowca a możliwością boga. Mając bowiem do dyspozycji ziemską technologię mógłby zmienić bieg wydarzeń na prymitywnej planecie, ale wie, że nie może tego zrobić. Musi pozostawić życie swojemu biegowi. Może jedynie się przyglądać. Działanie byłoby złamaniem zasad, które mu przyświecają. I właśnie ten wewnętrzny konflikt bohatera, jego nieustanne miotanie się, niezdolność do złamania zasad i jednoczesna niezdolność do nie robienia niczego, czyni z tej książki coś wielkiego. Ciężka, brudna i przytłaczająca opowieść o beznadziei bycia bogiem, gdy nic się nie może zrobić. O beznadziei bycia bezstronnym obserwatorem, który, niczym robot, musi wykonać swoje zadanie bez względu na konsekwencje. Wreszcie, o beznadziei bycia człowiekiem, który te wszystkie zasady łamie. 
Metafizyczna przypowieść, piękna, szczera i uniwersalna. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz