Wygląda na to, że Dennis Lehane to złote dziecko Hollywood. Tak, jak
kiedyś Michel Crichton. Mówiono o nim, że wystarczy, że napisze na ścianie
„Ziutek jest głupi” a zaraz przyjdzie Spielberg i to sfilmuje. Lehane ma podobną przypadłość.
Nie tylko jest autorem Rzeki
tajemnic ale przede wszystkim fenomenalnej Wyspy tajemnic, którą równie fenomenalnie sfilmował Scorsese. Ale
to nie wszystko, bowiem jest on również autorem całkiem fajnej książki Gdzie jesteś, Amando? (też sfilmowanej)
oraz Brudnego szmalu. Zarówno
książka jak i adaptacja filmowa tego ostatniego to rzecz naprawdę wybitna.
Natomiast miłośnicy seriali z pewnością kojarzą The Wire. Tak, tak, Dennis Rozrabiaka jest autorem scenariusza to
tego serialu. To powinno wystarczyć aby uzmysłowić sobie, że Lehane pisarzem
jest nieprzeciętnym i niezwykle zdolnym.
Rzeka tajemnic intryguje.
Nie jest to pełnokrwisty kryminał, gdzie śledztwo co i rusz sprowadza na głowę
czytelnika kolejne zwroty akcji albo makabryczne opisy zbrodni. Nie jest to też
powieść, która goni za sensacją, choć tej nie brakuje. Nie jest to też opowieść
pełna akcji i strzelania z pistoletów oraz brawurowych pościgów. Rzeka tajemnic
jest natomiast wspaniałą powieścią balansującą na granicy traktatu filozoficznego,
przypowieści o zbrodni i karze oraz mylnych wrażeniach jakich można się nabawić
oceniając ludzi poprzez swój pryzmat.
Zasadniczo jest to opowieść o trójce przyjaciół. Jeden z nich jako dziecko zostaje porwany wprost z
ulicy przez dwóch mężczyzn podających się za policjantów. Pozostała dwójka
bezsilnie się przygląda jak ich kolega zostaje uprowadzony. Cztery dni później
powraca jako bohater, chłopak, który uciekł z szopy w środku lasu, w której był
przetrzymywany. Nie trzeba dodawać, co mogło się z nim.
Chłopcy dorastają. Jeden z nich zostaje policjantem, jeden
kryminalistą, który wyszedł na prostą, a porwany chłopiec zostaje nieco
zwichrowanym i nie zawsze radzącym sobie z rzeczywistością facetem ściganym
przez dawne demony.
Córka naprostowanego kryminalisty pewnej nocy zostaje zamordowana.
Śledztwo prowadzi, co oczywiste, pierwszy z kolegów. Nie trzeba długo czekać,
by podejrzenie padło na zwichrowanego, porwanego za młodu, mężczyznę.
Dramat iście antyczny: każdy z nich ma swoje za uszami, nikt nie jest
niewinny, nikt nie jest ani zły, ani też dobry. Autor myli tropy, celowo
prowadząc podejrzenia a stronę zwichrowanego mężczyzny. Wiadomo, coś
przeskrobał. Tej nocy, której dokonano morderstwa, wraca do domu zakrwawiony.
Żona go kryje. Policjant sprawdza, choć wierzy w jego niewinność, a zrozpaczony
ojciec szuka zemsty. Znajduję ją, ale jakim kosztem?
Rzeka tajemnic to kryminał
moralnego niepokoju. Akcja sączy się jak dobry alkohol. Autor nie wprowadza
wątków na łupu cupu, delikatnie je dozuje budując fenomenalną atmosferę, lekko
oniryczną i pełną subtelnych obserwacji amerykańskiej rzeczywistości. Tak jak
powiedziałem: jest w niej coś z ducha delikatnego traktatu filozoficznego,
zastanowienia się nad ideą zbrodni i kary, nad ich słusznościami i bezsensami. Trójka
bohaterów prowadzi ze sobą dziwną grę, w której wszystkie karty wydają się
odkryte, ale tak naprawdę nic nie jest jasne.
Najbardziej fascynuje w tej opowieści jej dwuznaczność. W pewnym
momencie samo śledztwo schodzi na dalszy plan, a wybija się ogólna myśl nad
ludzką kondycją oraz tym, jak demony przeszłości wpływają na nasze,
teoretycznie dorosłe, decyzje.
Mimo, iż w pewnym momencie wszystko wydaje się jasne, zakończenie jest
sporym zaskoczeniem.
Wspaniała książka.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz