Dave'a Eggers'a śledzę od początku, od Wstrząsającego dzieła kulejącego geniusza, która to książka jest dla mnie niesamowicie ważna i wpływowa. Późniejsze jego książki odbierałem różnie. Nie robiły tak wielkiego wrażenia, a może ja ciągle pozostawałem pod wpływem genialnego debiutu i porównywałem do niego wszystko. Aż do teraz.
Krąg może nie jest powieścią wybitną, jest natomiast powieścią na wskroś współczesną i przez to przerażającą wyrocznią. Oto młoda dziewczyna, Mae Holland, dostaje pracę w największej firmie USA i całego świata (bo USA jest przecież całym światem, czyż nie?) o nazwie Circle. Circle robi wszystko: tworzy portale społecznościowe, wdraża nowoczesne technologie, broni lasów deszczowych i chce zmieniać ludzkość poprzez stworzenie jednolitego, przejrzystego społeczeństwa, gdzie każdy może dzielić się wszystkim w sieci. Brzmi znajomo?
Mae Holland jest ambitna i stara się jak najszybciej piąć w górę korporacyjnej drabiny. Robi to poprzez dzielenie się postami, lajkowanie, zostawianie komentarzy i odpowiadanie na setki pytań klientów.
Założycieli firmy nazywa się Mędrcami a grupę najbardziej zaufanych doradców Bandą Czterdzieściorga. Firma mieści się w pięknym, nowoczesnym kampusie gdzie każdy jest monitorowany, każdego można znaleźć w kilka sekund, gdzie wszystkie informacje są jawne. Mae, oczywiście, to wszystko bardzo się podoba i z wielkim zaangażowaniem poświęca się pracy, wspominając często swoją starą, niedobrą pracę w której miała jeden komputer z jednym monitorem.
Ogólnie książka specjalnie nie zaskakuje, jeśli chodzi o styl. Wpisuje się doskonale w nurt utopijny z pamiętnym 1984 na czele, do którego to dzieła chyba mu najbliżej. Zamiast Wielkiego brata mamy wszędobylskie kamerki i aparaty komórkowe. Są i chwytliwe hasła: "Prywatność to kradzież", "Dzielenie się to troszczenie" się itp. itd. Ciarki przechodzą po plecach, ale skądś to znamy, prawda?
Korporacja przedstawiona w książce bardzo silnie kojarzy się z Apple i Google. Ale czyż nie są to dwie najbardziej rozpoznawalne na świecie korporacje które aspirują do władzy nad naszymi duszami? Fikcyjna korporacja w książce Eggersa chce stworzyć jeden profil do wszystkiego: lekarz, ubezpieczenie, prawo jazdy, dowód, nawet głosowania miałyby się odbywać przez profil Circle. Wymogiem jest całkowita przejrzystość. Politycy zgłaszają się do programu przejrzystości i noszą na szyjach kamerki rejestrujące wszystko, co robią i z kim się spotykają. Wszelkie zdjęcia, filmy, nawet najbardziej intymne są powszechnie dostępne dla każdego. Nie ma prywatności. Nie ma anonimowości. Jest tylko Circle.
Oczywiście, nie wszyscy się na taki stan rzeczy godzą, jednak sprzeciw jest przez autora potraktowany dość pobocznie i jakby nie ma większego znaczenia. Jakby autor dawał do zrozumienia, że wszelki sprzeciw i tak jest zbędny i nie ma szans wobec siły miliona ludzi korzystających z Circle i chcących pełnej przejrzystości. Główna bohaterka spotyka na swej drodze tajemniczego anarchistę, który ostrzega ją przed konsekwencjami dominacji jednej korporacji na świecie, ale jest w tym pewien haczyk: tajemniczy anarchista zdaje się nie istnieć...
Konstrukcja książki jest prosta jak prezentacja w power point, ale nie w tym tkwi jej siła. Siłą jest sugestywny i prosty opis przerażającej rzeczywistości, która nadejdzie (a może już jest), w której niemożliwe będzie istnienie w realu bez konta w wirtualnej rzeczywistości, w której wszystkie informacje i czyny ludzi będą jawne, gdzie anonimowość będzie niemal zbrodnią.
Ale jest jeszcze coś. Fenomenalne opisy zachowań ludzi w sieci, instynktów stadnych oraz powierzchownego traktowania chyba wszystkich przejawów życia. Świetna jest scena, w której główna bohaterka boi się wysłania "skrzywionej buźki" w ramach dezaprobaty dla działań rządu w Kambodży sądząc naiwnie, że ma to jakikolwiek wpływ na rzeczywistość. Takich smaczków w książce jest mnóstwo.
Prosta, niezwykle sugestywna rzecz. Czy prawdziwa? To niech już każdy z was oceni, smutną lub uśmiechniętą buźką.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz