Space opera początkowo wzbudzała we mnie niechęć, póki nie uświadomiłem sobie, że przecież i Fundacja i Diuna to w dużej mierze space opery właśnie. Zresztą, któż nie lubi dobrego tasiemca?
Na Reynoldsa trafiłem przypadkiem, całkiem niedawno, szukając na Goodreads czegoś do czytania. I znalazłem gościa o nazwisku Alastair Reynolds, byłego astronoma który postanowił zostać pisarzem. Nie napalałem się na nic wyjątkowego. Dostałem za to coś dużo więcej, niż wyjątkową serię książek. W miarę zgłębiania się w pierwszy tom, który miał być tylko niezobowiązującym oddechem pomiędzy kolejnymi tomami Diuny, historia i uniwersum wykreowane przez Reynoldsa pochłonęło mnie jak czarna dziura światło. Ochom i achom nie było końca, pomimo, iż tak obiektywnie patrząc, nie jest to książka ani wybitna ani nowatorska. Jest za to perfekcyjnie skonstruowana, przystępnie napisana i diabelnie wciągająca, z bohaterami, do których chce się wracać.
Ogólne wprowadzenie jest takie: mamy XXVI wiek. Ludzkość oderwała się od Ziemi i zaludniała planety w odległości kilkudziesięciu lat świetlnych wokół Słońca. Ludzkość, która podzieliła się na kilka odłamów, różniących się głównie stopniem modyfikacji własnych ciał, nigdzie nie natrafiła na choćby ślad inteligentnego życia, za wyjątkiem ruin dziewięciu cywilizacji, które zginęły w tajemniczych okolicznościach.
Akcja dzieje się na kilku planach, także czasowych i ma kilku bohaterów: Dan Sylveste, archeolog, który bada jedną z wymarłych cywilizacji i stara się rozwikłać tajemnicę jej wymarcia.
Załoga statku "Nostalgia za nieskończonością", zmodyfikowana pod kątem wieloletnich podróży międzygwiezdnych. Statek dowodzony jest przez kapitana zarażonego tak zwaną Parchową Zarazą, która powoduje, iż jego organizm łączy się z samym statkiem, powodując groteskowe, barokowe w formie zmiany w jego konstrukcji.
Wreszcie, w mieście o wdzięcznej nazwie Chasm City, najemnik Ana Khouri zostaje wynajęta przez tajemniczą Mademoiselle aby przeniknąć na "Nostalgię za nieskończonością". Jej celem jest zamordowanie Sylvesta...
Co ciekawe, każda z postaci książki zaczyna nie tylko w innym miejscu, ale też w innym czasie, aby doprowadzić do finałowej konfrontacji wszystkich ze wszystkimi i jeszcze jednym, tajemniczym pasażerem "Nostalgii za nieskończonością", który przedstawia się jako Złodziej Słońca...
Niebywale precyzyjnie skonstruowana, także pod względem naukowym. Nie bawi się w zbędną psychologię czy filozoficzne dywagacje o moralności ludzi z dalekiej przyszłości. Po prostu konstruuje fascynujący wszechświat i wrzuca w niego czytelnika bez zbędnych wyjaśnień. Te przychodzą w miarę czytania; zbieranie i układanie kolejnych fragmentów uniwersum daje zresztą niemałą frajdę, tym bardziej, że początkowo można się nieco pogubić w trzech liniach czasowych, w których działają bohaterowie.
Jest w tej książce coś, co sprawiło, że czułem żal z jej zakończenia, jak po końcu wciągającego serialu. Bo choć książka nie zmusza do jakichś wyjątkowych przemyśleń, jest jedną z najbardziej uzależniających serii, jakie przyszło mi czytać w życiu. Dla fanów Battlestar Galactica i Mass Effect pozycja obowiązkowa. Zobaczycie, ileż pomysłów się tam przeplata. Wspaniałe, doskonale napisane science fiction.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz