Strzał z biodra. Potrzebna rzecz, bo udowadnia coś bardzo ważnego.
Ogólnie panuje powszechna opinia, że sci fi się skończyło i nic nowego
w tej materii nie da się wymyślić. Wszystko już było a wszystkie pomysły są
przetwarzane po tysiąckroć. I można te pomysły brać na warsztat i zrzynać za
nic mając czytelnika. A można i inaczej. Tu jest owo inaczej.
Po pierwsze: kraść trzeba umieć.
Po drugie: jak kraść to miliony.
Po trzecie: jak kraść to bezczelnie; patrzeć w oczy i mówić „tak, a o
co chodzi?”.
Można sparafrazować: Gwałci, ale wychodzą mu z tego piękne dzieci.
Do rzeczy! Wymienienie wszystkich pomysłów z jakich korzystał Dmitrij
jest niemożliwe. Mamy tu Rozpustne
nasienie, mamy Brasil, mamy Dwanaście małp, mamy Orwella i mamy
Assimova. Mamy wszystko. Miriad pomysłów umiejętnie wplecionych w powieść
przyprawia o zawrót głowy. Niemal każdy pomysł przywodził na myśl coś, co już
widziałem. Ale my lubimy melodie które już raz słyszeliśmy, prawda? To jest
taka melodia. Znana choć nieznana. Zlepia z tych klocków budowlę tak
niesamowitą, że wybaczam mu wszystko, wybaczam i rzucam się w ten świat głową
naprzód.
O ile Metro 2033 lepiej
sprawdziło się w formie gier niż książek, to uniwersum zaczęło żyć własnym
życiem. Podejrzewam, że tu może być podobnie. Świat wykreowany (jak to ładnie
brzmi) jest cudny: kilkukilometrowe wieżowce, świat zalany syntetycznym
betonem, stare miasta pokryte kopułami, wszystko sztuczne, nie ma religii. Ludzie
jedzą owady, wodorosty, mięso jest hodowane z pominięciem zwierzęcia. Ludzie odkryli
nieśmiertelność; nie umierają, bo w wodzie znajdują się substancje usuwające
starość i choroby. Powiesz: utopia. Nie, nie ma utopii. Ponieważ ludzie nie
umierają, jest ich 120 miliardów. Gdy rodzi się dziecko, ktoś musi umrzeć aby
była równowaga. Takim delikwentom wstrzykuje się starość; odium jakie ją otacza
wyklucza ich ze społeczeństwa. Niezarejestrowane dzieci są oddawane do
internatów gdzie wychowuje się je na wojowników, Nieśmiertelnych, którzy ścigają
innych niezarejestrowanych. Nieśmiertelni noszą maski antycznych bogów (jej, to
tak zajebisty pomysł, że wymiękłem). Dość, by stworzyć bohatera, który się z
tych Nieśmiertelnych wywodzi i uwikłać go tak, żeby nie wiedział jak się
nazywa.
I tu najbardziej pozytywne zaskoczenie: cały temat, cała akcja jest
poprowadzona solidnie, konsekwentnie i prosto, bez meandrowania. Co prawda
gdzieś pośrodku, gdy akcja przenosi się do Barcelony, nieco siada, ale rusza
niemal natychmiast.
Bohater jest wyrazisty i łatwy żeby się z nim utożsamić. Jest co
prawda poczciwy w głębi serca i jego działania nie budzą jakichś wielkich
zaskoczeń, jednak konstrukcja jest na tyle ciekawa, że można tu wszystko
wybaczyć.
A sama tematyka? Jest trochę moralnego niepokoju. W końcu
nieśmiertelność to nie rurki z kremem, musi mieć swoją konsekwencję dla naszych
ciał i dusz. Są więc poruszone tematy religii, sensowności Boga i duszy, sensowności
tworzenia sztuki gdy się ma wieczność do dyspozycji. Oczywiście, seksualność
rodem z Nowego wspaniałego świata,
rozpad więzi, zanik rodzicielstwa. Ale też problem władzy absolutnej, co w
Rosji jest zapewne bardziej ważkim tematem niż u nas. Jest tego dużo i jest to
ładnie i zgrabnie ujęte. Dmitrij nie wali łopatą po łbie oczywistością i nie
tonie w ckliwym sentymentalizmie. Jednym słowem: jest bardziej niż znakomicie. Pomimo
zdehumanizowanego świata jest to rzecz na wskroś ludzka i pełna nadziei na
przyszłość. W zasadzie jedyną tematyką, jakiej nie porusza to sztuczna inteligencja.
Literacko nie ma o czym mówić; fachowo, rzetelnie, z rosyjską werwą
(ilość wykrzykników!) i czuciem. Nad stylem nie ma się co rozwodzić, bo mam
wrażenie, że Dmitrij jeszcze go sobie nie wyrobił ale tu jest niemal na mecie. Największą
siłą tej cudownej książki jest to, że pomimo wrażenia, że autor nie korzysta z
żadnego oryginalnego pomysłu, to dalej jest to JEGO książka i JEGO głos,
donośny, silny i to nie jest jego ostatnie słowo. Być może i mam na to
nadzieję, właśnie obserwujemy narodziny czegoś nowego. Może nie na miarę
Wattsa, bo to zupełnie inna tematyka, ale czegoś, co może sprowadzić sci fi na
inne tory. Nie wiem, czy lepsze czy gorsze, ale inne.
Osobną kwestią jest oprawa graficzna. To książka z obrazkami. Świetnymi
obrazkami. Ja myślę, że film niebawem, że to uniwersum doczeka się kontynuacji
bo jest lepsze i dojrzalsze niż Metro.
Dużo lepsze.
Zajrzyjcie na stronę. Link pod okładką. Lubię, jak książka ma taką oprawę w Internecie.




