wtorek, 30 czerwca 2015

Drach; Szczepan Twardoch

Wakacje za pasem, sezon ogórkowy zagląda w okna więc wypadało by coś lekkiego zaproponować. Zmierzyłem się z kilkoma książkami, które odkładałem na „inny czas” i teraz mogę przedstawić wstępne opinie. Na pierwszy ogień idzie Twardoch.
Tak się akurat szczęśliwie składa, że Szczepan Twardoch jest w moich oczach najzdolniejszym i najlepszym pisarzem młodego pokolenia. Imponuje mi ten człowiek swoją wizją literatury, konsekwencją i charyzmą literacką. A także tym, że pomimo konserwatywnych poglądów nie omija trudnych tematów i stawia im czoło w sposób niesamowity.
O Śląsk idzie. Nie jestem fanem Śląska. Nie jestem, ale zazdroszczę im samoświadomości, której już nie mają Mazurzy, których lubię, bo od nich pochodzę a przynajmniej lubię tak myśleć. Urodziłem się na Mazurach, na pograniczu Polsko – Pruskim i fascynuje mnie historia moich terenów, pełna niedopowiedzeń, amnezji i zakłamań. Oraz zapomnienia ze strony wszystkich innych. I choć Śląsk ma węgiel, a Mazury jedynie przyrodę, historia obu tych regionów jest podobna. Jest to historia ludu, który nie uważał się ani za Polaków, ani za Niemców, choć różni dziejopisarze siłą wcielali ich do jednej albo drugiej nacji. Ich historia pełna jest zawirowań, zmian narodowościowych i nieświadomego przekraczania granic.
I paranoidalnego traktowania przez Polaków, którzy przypominają sobie o istnieniu danej grupy w momencie polityczno – ekonomicznych trzęsień i zawirowań.
Twardoch Śląsk kocha i rozumie. Na tyle mocno, że uczynił narratorem najnowszej książki ziemię śląską. Przyznam szczerze, że mnie ten zabieg początkowo położył na łopatki. Najlepszy z możliwych sposobów prowadzenia narracji, gdy nie ma jednego bohatera, a akcja dzieje się jednocześnie na przestrzeni ponad stu lat. Formalna strona książki jest wspaniała, wielka i Twardoch wyszedł z trudnego manewru obronną ręką. Więcej! Moim zdaniem wyszedł zwycięsko. Zarówno forma książki i styl to majstersztyk. Prawdziwa, nomen omen, perła w koronie twórczości Twardocha. I właśnie dlatego ta książka nie będzie wielkim sukcesem. Jest zbyt hermetyczna.
Ciężko jest wejść w narrację. Ciężko jest oswoić się z hermetycznym językiem, gdzie gwara śląska miesza się z niemieckim bez żadnych tłumaczeń ani wyjaśnień. Natomiast brak jasno określonego bohatera nie pozwala zbytnio przywiązać się do książki.
Dodatkowym utrudnieniem jest mnogość dat wydarzeń z historii Śląska. Prześledzenie wszystkich naprawdę zajmuje dużo czasu i wysiłku.
Ale żeby nie było, to moje narzekanie wcale nie jest narzekaniem. To pochwała. Lubię trudne książki, a Drach książką trudną jest. Nie tylko ze względu na poruszaną tematykę ale na sposób w jaki została opowiedziana. Z jednej strony wydaje się być chaotyczna, ale po przeczytaniu całości dochodzę do wniosku, że chyba nie było innego sposobu. Można co prawda tę samą historię rozpisać na poszczególne postacie, poprowadzić standardową narrację liniową, ale wtedy całość straciła by efekt i siłę. Myślę, że nie było lepszego sposobu na oddanie zamętu dziejowego Śląska, zamętu mieszkańców i ich szukania tożsamości w tym bałaganie. I szukania swojego sposobu opowiedzenia własnej historii.

Wreszcie, jest to książka niezwykle ważna z jednego powodu: pomaga zrozumieć złożoność tworu zwanego Polska, który na przestrzeni dziejów zmieniał się, rósł i malał i w jego obrębie żyło i żyje dużo ludzi, którzy nie mieli z polskością za dużo wspólnego, a jednak jako Polaków ich się traktuje. I oni też są Polakami, choć ich historia nakazuje mówić coś innego. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz